Pamiętam, jaką atrakcją, gdy miałem kilkanaście lat, były dla nas gwałtowne ulewy nad Rabką, a szczególnie w jej górnej części. Biegliśmy wtedy na mostek nad Słonką prowadzący do kaplicy i czekaliśmy na bałwany, które w równych odstępach czasu przewalały się przez mostek. Nie wiem, gdzie te fale, wysokie na ponad pół metra się rodziły, wiem natomiast, że zanikały na rozszerzeniu koryta Słonki w okolicy nieistniejącego już baru Beskid. Ale nie pamiętam sytuacji podobnej do tej, jaka powstała 17 lipca, gdy nad Rabką przeszła ulewa, w wyniku której koryto Słonki zostało wypełnione po brzegi, a ulicami Poniatowskiego i Jana Pała II płynęła rzeka.

Spośród pięciu mostków nad Słonką w centrum uzdrowiska jeden zniknął, a dwa zostały doszczętnie zniszczone. Niezagrożony został jedynie przedwojenny mostek, który łukiem nad Słonką łączył oba brzegi. Widać, już wtedy wiedziano, dlaczego taki właśnie kształt nadać mostkowi. Straty jakie spowodowała ulewa oszacowano na około 13 mln. zł. Niestety, te niespodziewane wydatki nakładają się na najkosztowniejszą inwestycję w Rabce od czasów przemian w 1989 r., czyli remont szpitala miejskiego. I właśnie lipcowy "spacer" odbyłem z prezesem Szpitala Miejskiego.